REFLEKSJA PO WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH

38 osób odeszło od nas w świąteczny weekend na zawsze. Kilkaset zostało rannych, wielu z nich może nie wrócić nigdy do normalnego życia, bo będą kalekami. Każda z tych osób ma swój krąg rodziny i przyjaciół. Każda gdzieś pracowała, utrzymywała najbliższych i w rezultacie zasilała swoim działaniem ojczysty budżet. Każda z tych osób miała wreszcie swój intymny, mały świat. Te ich małe światy łączyły się z innymi  światami ludzi najbliższych, tworząc małe ojczyzny wspólnego życia. Po minionych świętach to wszystko pękło. W większości przypadków nie będzie do odbudowania. Niektórzy z nich, ci którzy zostali, trafią do więzienia, łamiąc życie swoje i najbliższych. Inni być może spędzą dalsze lata na wózku inwalidzkim, żyjąc najczęściej dzięki pomocy innych. To wszystko zdarzyło się w ciągu jednych świąt na polskich drogach. A my co? My, którzy być może czekamy w kolejce, by pójść ich śladem przez dziwne zbiegi okoliczności. Co my robimy? Znów powtarzamy jak mantrę te same myśli… Stało się, bo za szybko, stało się, bo alkohol… I ciągle nie mamy jednej trafnej odpowiedzi.